wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 13

 
"Śmierć - tak bardzo jej potrzebuję a ona wciąż mnie ignoruję.."

Kiedy byłam małym dzieckiem wierzyłam w bajki. Marzyliście kiedyś o takim życiu?

Biała suknia, książę na białym koniu prowadzący was do swojego pałacu.

Dźwięk kryształowych pantofelków rozchodzący się po całej sali balowej.... a na środku tylko on i ty.

Leżałam w łóżku, zamykałam oczy i całkowicie w to wierzyłam.

Wtedy modliłam się tylko o to, żeby zębowa wróżka zabrała mnie do swojego świata.

Właśnie wtedy syrenki, księżniczki - były przy mnie..

Później zaczęłam dorastać. Pewnego dnia wszystko rozmyło się jak bańka mydlana.
Bajki zniknęły.
Większość z nas zamienia to na prawdziwych ludzi i rzeczy., którym mogą powierzać swoje najskrytsze sekrety.
Rzecz w tym, że chociaż temu zaprzeczamy każdy z nas skrywa nutkę nadziei, że kiedyś będzie żyć właśnie w takiej bajce. To wszystko, gdy otworzysz oczy nagle stanie się prawdą.
Wiara zwykle pojawia się gdy tego zupełnie nie oczekujesz.
To tak jakbym pewnego dnia odkryła, że baśń różni się trochę od moim wyobrażeń.
Kryształowy pałac, nie jest pałacem, a "długo i szczęśliwie" nie jest ważne tylko "szczęśliwie" - o ile to ma jakiś sens.
Raz w życiu zdarza się taki człowiek, który cię zaskakuję, znasz go ale z każdym kolejnym dniem odkrywasz go na nowo, poznajesz jeszcze lepiej.
Co jeśli ta osoba zapiera ci dech w piersiach? Jest twoim powietrzem?
To ma sens, że drugi człowiek tak na ciebie działa? Jest twoim narkotykiem?
Liam.
A gdy tak nagle wszystko szlag trafia?
Przestajesz oddychać - oddychasz
Przestajesz myśleć - myślisz
Robisz się blada.
W środku jesteś pusta.
Ale jednak bez powietrza da się żyć.

No właśnie ta myśl cały czas siedzi w mojej głowie.
A odpowiedź?

Łóżko, ściany, zapach - szpital.
Dotykam bandaża na nadgarstkach, potem na szyi, aż w końcu przypominam sobie wszystko.
Jego twarz, jego szyderczy uśmiech i to z jaką wyższością na mnie patrzy...powraca.
Mam ochotę wziąć żyletkę i zrobić to po raz kolejny.
Wariatka? Tak to dobre określenie dla takiego kogoś jak ja.
Przemyślałam wczoraj wszystko, nie wiedziałam czy mam brać słowa ojca na poważnie czy nie.
Doszłam do wniosku, że on... to nie on. Po tym co mi zrobił? Przykładał mi broń do głowy, zrobił mi wielką szramę na szyi, która pewnie zostanie jeszcze ze mną na długo lub na zawsze.
Nadal nie wiesz dlaczego to zrobiłam?
Ból i cierpienie ludzkie mają swoje granice, a ja już właśnie dotarłam do swojej.
Koniec wydaję się być najlepszy w tej sytuacji.
Tylko dlaczego do niego nie doszło?
Kto mnie znalazł?
I po raz kolejny pojawia się pytanie Dlaczego? A życie odpowiada mi bo tak.
Codziennie na świecie umiera setki, nawet nie wiem czy nie tysiące... czemu nie mogę zaliczyć się do nich?

Moje myśli odgoniła postać, która nagle pojawiła się w sali.
Miała niebieską koszulę i spodnie tego samego koloru. Z ubioru wyniakało,że jest pielegniarką prawdopodobnie tego szpitala.  Była szczupła. Jej twarz była śliczna, czerwone usta, błękitne oczy, które podkreślały grube, ciemne brwi i mały nos.
Jej kasztanowe, długie włosy splecione były w  wysokiego kucyka, który wraz z jej ruchami przeskakiwał z jednego ramienia na drugie.
Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam jej uśmiech.
Wyglądała na miłą i sympatyczną...
Była może troszeczkę starsza ode mnie.
- Dzień dobry. - przywitała się. - Jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie.
- Dobrze - odpowiedziałam po chwili ciszy.
- Lekarz zaraz do pani przyjdzie, a ja tylko zmienię pani kroplówkę. - zrobiła to co miała i chwilę później zniknęła z mojego pola widzenia.

****

Czekałam na kogoś aż się łaskawie zjawi i powie mi kiedy mogę stąd wyjść.
Zanim Liz o wszystkim się dowie. Chcę sobie oszczędzić tych głupich gadek na temat : Mogłaś umrzeć.. blablabla.

- Witam. Pani Megan? - usłyszałam nieznajomy głos i wzrokiem szukałam jego źródła. Pokiwałam potwierdzająco głową, a w pomieszczeniu pojawił się wysoki brunet. Około 30. Zielone oczy, pełne różowe usta i blada cera. Przez chwilę oboje milczeliśmy. Patrzył się na mnie ja na niego, czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia. Doczekam się w końcu?
- Kiedy mogę stąd wyjść? - postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i to ja zaczęłam tę niezręczną konwersacje.
- Proponowałbym zacząć o tych ważniejszych ale mniej przyjemnych spraw.- dobra mów byle szybko.- Jest pani wychudzona, bardzo wychudzona- no dobra to już jedną sprawę mamy z głowy dawaj dalej. - Tak duże wychudzenie wiąże się z osłabieniem organizmu. Miewała pani ostatnio bóle głowy, była nadmiernie zmęczona, słaba?- zapytał, a ja cały czas patrzyłam się w jego oczy. Próbowałam coś wyczytać z nich. Może odrazę w stosunku mojej osoby? Nie.
- Nie wiem, może trochę- Megan naprawdę nie wiesz jak się czujesz? Idiotka.
- Co to znaczy?
- Tak byłam zmęczona, troszeczkę osłabiona, ale dało się przeżyć z resztą to wiąże się z moją pracą, no a bóle głowy, przecież to normalne, że są.
- Dobrze...ale niech pani pozwoli, że to ja będę stawiać diagnozę.- przewróciłam oczami, a on zgromił mnie wzrokiem - nie powinna pani tego ignorować. - wydawałeś się być miły...-  Podejrzewamy u pani anemię hemolityczna, do tego doszła jeszcze duża utrata krwi z powodu cięć- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, co znaczyło hemolityczna? Nie musiałam go nawet pytać a on już zaczął mi to wyjaśniać. Czytasz mi w myślach? - Dobrze już tłumaczę.. z  powodu głodzenia się, nie przyjmowania pokarmów, organizm jest slaby ale to już wiemy, otóż czerwone krwinki, które wytwarza twój organizm zbyt szybko umierają, ale też te nowe za wolno się wytwarzają. Rozumiesz o co mi chodzi?- pokiwałam potwierdzająco głowa, ale tak, nie wiem o co chodzi.- No właśnie i wtedy tworzy się takie koło i jest niedobór krwinek. Takiej choroby nie da się wyleczyć do końca ale można łagodzić jej objawy poprzez tabletki i stałe antybiotyki.
A co to wyjścia ze szpitala. To za dwa dni może cię wypiszemy.
- A mogłabym wypisać się na własne życzenie?
- Tak ale ryzykujesz...
- W takim razie proszę przygotować wypis- zanim pozwoliłam mu dokończyć wyskoczyłam z łóżka, było mi słabo i kręciło mi się w głowie, ale da się przeżyć. Spojrzałam na twarz doktorka, był zdziwiony moim zachowaniem, wyglądał całkiem śmiesznie.
Przebrałam się w swoje rzeczy i poszłam zaczekać na korytarzu na wypis.
Kiedy go dostałam tryskałam radością, Dostałam jeszcze kilka rad typu: więcej jedz, bo znowu się zobaczymy, uważaj na siebie i bierz codziennie leki.

****

Siedzę już od godziny przed telewizorem. Czekam na Liz, która niedawno dzwoniła. Mówiła, że jest na mnie wściekła, bo nie odbieram od wczoraj, a jak ona nie odbiera przez tydzień to jest dobrze? Hahah.
 -Pizdo! Gdzie jesteś mała szmato?! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki i momentalnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. A chwilę później jej sylwetka pojawiła się w dużym pokoju.
-Jesteś!- nie mogłam napatrzeć się na nią, cała kipi złością dawno nie widziałałam tak wkurzonej Liz- I co się śmiejesz małą suczko?- zapytała podirytowana moim zachowaniem, ale już po chwili i na jej twarzy zagościł uśmiech. - O jezu! Meg.- przybiegła do mnie i spojrzała na moje zabandażowane ręce. Pokręciła głową a jej twarz posmutniała, stała się opiekuńcza. Tak w jednej chwili. Zawsze mnie to zastanawiało. Jak ona to robi raz jest wściekła, raz jakaś inna. Co?
- Przestań.- odpowiedziałam.
-Przestań?! Co mam kurwa przestać? To, że sobie coś zrobiłaś a ja nawet nie wiem dlaczego?
-Lizzz- mówiłam błagalnym głosem.
- Wiedziałam... To ten dupek!
-Nie on mi....
- Mówiłam, mówiłam kurwa, że cię skrzywdzi!
- Ale...
- Nie broń gnoja! Drań! - ałć zabolało, tak o nim myśli? Tak źle?
- Ale to kurwa nie on!- krzyknęłam w obronie mojego przyjaciela.
- To kto do cholery?- powiedziała już nieco spokojniej a ja w głowie szukałam jakiegoś kłamstwa, żeby zaspokoić jej troskę.
- Nikt.
- Ta nikt kurwa. Pierdole weźcie mi tą sukę.- zaczęła przeklinać pod nosem, zawsze to robi kiedy jest wściekła, wyzywa mnie od najgorszych ale wiem, że naprawdę tak nie myśli.
- Byłam w szpitalu.- postanowiłam jej powiedzieć nie chce okłamywać jej w tak dużym stopniu, a po za tym jest moją przyjaciółką i ma rację. Martwi się o mnie.
-Co kurwa?! Nie zadzwoniłaś po mnie?!
- Nie zgadniesz co mi powiedział. - uśmiechnęłam się. Nie wierzyłam w tą cała anemię. Pewnie gościu przechodzi wiek średni i mu się przestawia już w głowie.
- No chyba jak mi nie powiesz to nie będę wiedziała- powiedziała poddenerwowana, ale już nieco spokojniejsza.
- PODOBNO mam anemię.
- Mówiłam ci, że coś z tobą nie tak. To pewnie przez to, że nic nie jesz ja cię już kurwa pizdo przypilnuję, zabiorę cię na taka wyżerkę... mmm pycha.
- Głuptas- zaśmiałam się pod nosem. Kocham tego debila.
- Okej wleciałam tylko na chwilę, bo idę na drugą randkę. - powiedziała zadowolona z siebie. Wiem, że to chamskie, ale cieszyłam się, że idzie. Muszę przyznać, że jestem zmęczona. - Ale najpierw zjesz przy mnie miskę płatków.- Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona zaśmiała się. Oj czyżby jej się humorek poprawił? - Okej dzisiaj ci odpuszczę ale jutro idziemy na jedzenie. Przypilnuję cię.- groziła mi? hahha.
- Pa.- pożegnała się a ja z powrotem położyłam się na wygodnej kanapie i zaczęłam oglądać mój ulubiony serial, przerwał mi dzwonek do drzwi, byłam pewna, że to Liz, ale myliłam się.
Otworzyłam drzwi i już chciałam dać mały wykład mojej przyjaciółce na temat ciągłe zapominania zabrania ode mnie swoich rzeczy.
Jednak nikogo nie zastałam. Pomyślałam, że to kolejny głupi żart jakiś małolatów, ale teraz też byłam w błędzie.
Na wycieraczce dostrzegłam malutką karteczkę.
Kiedy przeczytałam treść zamarłam.

" Wczoraj patrzyłem jak umierałaś. Przyjemny widok, ale jeszcze nie nacieszyłem się tobą córeczko.
Mam dla ciebie jeszcze wiele niespodzianek, a ta ostatnia zabierze ci dech w piersiach. Więc nie kombinuj, bo następnym razem będę patrzył jak umierasz. Zaczynamy zabawę! 
Z pozdrowieniami
Twój ukochany tatuś"

Nie wierzę, po raz kolejny nie wierzę, zrobiło mi się słabo, czuję jak o raz kolejny tracę grunt pod nogami, ten dzień jest o wiele gorszy niż wczorajszy.
Upadłam bezsilnie na podłogę, dałam upust emocjom, łzy leciały strumykiem, na kartce pojawiały się kolejne łzy.
Czyli nie kłamał.


_____________________________________________________________________________________

HELOŁŁŁ CZŁEKI!!!

1.NAWET NIE WIECIE ILE RADOŚCI SPRAWIŁO MI CZYTANIE TYCH WASZCZYCH SUPER KOMENTARZY <3 DZIĘKUJĘ WAM, CHYBA PO RAZ PIERWSZY PRZECZYTALIŚCIE MOJĄ NOTKĘ I JESTEM Z WAS DUMNA MOJE KOCHANE SERDUSZKA <33
MOJE DZIECI <3

2. JUPIIIII, HURAAAAA OŁ JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
MAMY JUŻ PONAD 2000 WYŚWIETLEŃ *OKLASKI* I CHYBA Z 115 KOMENTARZY !!!!!
DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO, MOŻE DLA WAS TO NIE WIELE I PEWNIE TERAZ MYŚLICIE SOBIE, ŻE TO JEST NIC! ALE DLA MNIE TO GIGANTYCZNY, PRZEOGROMNY SUKCES!
UWIELBIAM PISAĆ, CO JUŻ POWTARZAŁAM WIELE, WIELE RAZY.
DZĘIKUJĘ KAŻDEMU CZŁOWIECZKOWI, KTÓRY NABIJE MI TO JEDNO JEDYNE WYŚWIETLENIE, CHOCIAŻ BLOG MU SIĘ NIE SPODOBA, JA JEDNAK JARAM SIE JAK GŁUPIA, ŻE KTOŚ TU ZE MNA JEST.
JEDNAK WYRÓŻNIĆ MUSZĘ GRUPĘ, KTÓRA KOMENTUJĘ, TO ONA DAJĘ MI WIELKIEGO KOPA W DUPĘ, BY POŚWIECIĆ TROSZKĘ CZASY KAŻDEGO DNIA
I NAPISAĆ COŚ DLA WAS.
JESZCZE RAZ
BARDZO
BARDZO
BARDZO
BARDZO
WAS
KOCHAM!!!!

3. JESZCZE TYLKO JUTRO I WOLNE!!! JUpiii <3
ŻYCZĘ WAM MIŁEGO WOLNEGO. KOCHANI :***

Z TEGO OTO POWODU, ŻE JEST TROCHĘ CZASU WOLNEGO A JA MAM JESZCZE REKOLEKCJE OD PONIEDZIAŁKU NIE WAŻNE DLACZEGO PO ŚWIETACH, MOŻE WY TEŻ TAK MACIE NIE WIEM.  TO JEŚLI DACIE RADĘ SKOMENTOWAĆ BLOGA, BĘDĄ DWA ROZDZIAŁY, KTÓRE JUŻ SĄ W TRAKCIE PISANIA. SOŁ RUSZCIE SWOJE DUPCIE!!hah xd


5 KOMENTARZY= NEXT
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

PS przepraszam, że się tak rozpisałam no ale cóż, BYWA XD
Do zobaczenia.




6 komentarzy:

  1. Jeeeeej ale będzie drama xd Ale Liam'a nie było! FOCH xd
    Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gdzie Liam ?? A tam z resztą, była Liz xD
    Czekam na nn :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nice, zajebiste, blah blah blah. Nie chcę tych wszystkich znowy cnotliwych pierdół pierdolić, więc Zajebiste. Blah Blah Blah. A mój Imagine???

    Pozdrawiam, Judyta.

    OdpowiedzUsuń
  4. czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Po prostu super. Wkońcu kakiś FF w moim typie. Czekam na next!!!!!!

    OdpowiedzUsuń