Prolog

 ...... -Tak będzie lepiej Meg, rozumiesz ? Nikt cie już nigdy nie skrzywdzi. Tylko zrób to.- jestem aż tak zdesperowana że mówie sama do siebie? Chce ucieć stąd jak najdalej a najlepiej umrzeć....
Wzięłam przezroczysty woreczek z białą zawartością i wysypałam na drewniany stolik ,wciagnęłam biały proszek nosem i poczekałam 15 minut aż zacznie działać......

Jednorożce ? Różowe ! AWWWW ! Zaczęłam skakać i je łapać. Potyknęłam sie o własną noge i uderzyłam głową o szafę. Poczułam gęstą ciecz gdy dotknęłam mojej głowy, spojrzałam na rękę i ujrzałam krew. Zaczęłam sie jeszcze bardziej chihrać i opadłam na ziemię cały czas zwijąjąc sie ze śmiechu.
Wreszcie mam odwagę ! Wzięłam do ręki to co zawsze koiło mój ból psychiczny.
Żyletka.....
- Pożegnaj sie z mamusią bo to już nasze ostatnie spotkanie. - powiedziałam do małego urządzenia. Przyłożyłam je do ręki i jak najmocniej przycisnęłam do mojej skóry. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Z rany gęstym strumyczkiem sączyła sie krew a ja chciałam więcej i więcej.
- To już koniec moich cierpień. - powiedziałam i z całej siły wbiłam żyletkę w żyłe.- Koniec.- powtórzyłam ......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz