wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 13

 
"Śmierć - tak bardzo jej potrzebuję a ona wciąż mnie ignoruję.."

Kiedy byłam małym dzieckiem wierzyłam w bajki. Marzyliście kiedyś o takim życiu?

Biała suknia, książę na białym koniu prowadzący was do swojego pałacu.

Dźwięk kryształowych pantofelków rozchodzący się po całej sali balowej.... a na środku tylko on i ty.

Leżałam w łóżku, zamykałam oczy i całkowicie w to wierzyłam.

Wtedy modliłam się tylko o to, żeby zębowa wróżka zabrała mnie do swojego świata.

Właśnie wtedy syrenki, księżniczki - były przy mnie..

Później zaczęłam dorastać. Pewnego dnia wszystko rozmyło się jak bańka mydlana.
Bajki zniknęły.
Większość z nas zamienia to na prawdziwych ludzi i rzeczy., którym mogą powierzać swoje najskrytsze sekrety.
Rzecz w tym, że chociaż temu zaprzeczamy każdy z nas skrywa nutkę nadziei, że kiedyś będzie żyć właśnie w takiej bajce. To wszystko, gdy otworzysz oczy nagle stanie się prawdą.
Wiara zwykle pojawia się gdy tego zupełnie nie oczekujesz.
To tak jakbym pewnego dnia odkryła, że baśń różni się trochę od moim wyobrażeń.
Kryształowy pałac, nie jest pałacem, a "długo i szczęśliwie" nie jest ważne tylko "szczęśliwie" - o ile to ma jakiś sens.
Raz w życiu zdarza się taki człowiek, który cię zaskakuję, znasz go ale z każdym kolejnym dniem odkrywasz go na nowo, poznajesz jeszcze lepiej.
Co jeśli ta osoba zapiera ci dech w piersiach? Jest twoim powietrzem?
To ma sens, że drugi człowiek tak na ciebie działa? Jest twoim narkotykiem?
Liam.
A gdy tak nagle wszystko szlag trafia?
Przestajesz oddychać - oddychasz
Przestajesz myśleć - myślisz
Robisz się blada.
W środku jesteś pusta.
Ale jednak bez powietrza da się żyć.

No właśnie ta myśl cały czas siedzi w mojej głowie.
A odpowiedź?

Łóżko, ściany, zapach - szpital.
Dotykam bandaża na nadgarstkach, potem na szyi, aż w końcu przypominam sobie wszystko.
Jego twarz, jego szyderczy uśmiech i to z jaką wyższością na mnie patrzy...powraca.
Mam ochotę wziąć żyletkę i zrobić to po raz kolejny.
Wariatka? Tak to dobre określenie dla takiego kogoś jak ja.
Przemyślałam wczoraj wszystko, nie wiedziałam czy mam brać słowa ojca na poważnie czy nie.
Doszłam do wniosku, że on... to nie on. Po tym co mi zrobił? Przykładał mi broń do głowy, zrobił mi wielką szramę na szyi, która pewnie zostanie jeszcze ze mną na długo lub na zawsze.
Nadal nie wiesz dlaczego to zrobiłam?
Ból i cierpienie ludzkie mają swoje granice, a ja już właśnie dotarłam do swojej.
Koniec wydaję się być najlepszy w tej sytuacji.
Tylko dlaczego do niego nie doszło?
Kto mnie znalazł?
I po raz kolejny pojawia się pytanie Dlaczego? A życie odpowiada mi bo tak.
Codziennie na świecie umiera setki, nawet nie wiem czy nie tysiące... czemu nie mogę zaliczyć się do nich?

Moje myśli odgoniła postać, która nagle pojawiła się w sali.
Miała niebieską koszulę i spodnie tego samego koloru. Z ubioru wyniakało,że jest pielegniarką prawdopodobnie tego szpitala.  Była szczupła. Jej twarz była śliczna, czerwone usta, błękitne oczy, które podkreślały grube, ciemne brwi i mały nos.
Jej kasztanowe, długie włosy splecione były w  wysokiego kucyka, który wraz z jej ruchami przeskakiwał z jednego ramienia na drugie.
Uśmiechnęła się do mnie a ja odwzajemniłam jej uśmiech.
Wyglądała na miłą i sympatyczną...
Była może troszeczkę starsza ode mnie.
- Dzień dobry. - przywitała się. - Jak się czujesz? - zapytała z troską w głosie.
- Dobrze - odpowiedziałam po chwili ciszy.
- Lekarz zaraz do pani przyjdzie, a ja tylko zmienię pani kroplówkę. - zrobiła to co miała i chwilę później zniknęła z mojego pola widzenia.

****

Czekałam na kogoś aż się łaskawie zjawi i powie mi kiedy mogę stąd wyjść.
Zanim Liz o wszystkim się dowie. Chcę sobie oszczędzić tych głupich gadek na temat : Mogłaś umrzeć.. blablabla.

- Witam. Pani Megan? - usłyszałam nieznajomy głos i wzrokiem szukałam jego źródła. Pokiwałam potwierdzająco głową, a w pomieszczeniu pojawił się wysoki brunet. Około 30. Zielone oczy, pełne różowe usta i blada cera. Przez chwilę oboje milczeliśmy. Patrzył się na mnie ja na niego, czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia. Doczekam się w końcu?
- Kiedy mogę stąd wyjść? - postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce i to ja zaczęłam tę niezręczną konwersacje.
- Proponowałbym zacząć o tych ważniejszych ale mniej przyjemnych spraw.- dobra mów byle szybko.- Jest pani wychudzona, bardzo wychudzona- no dobra to już jedną sprawę mamy z głowy dawaj dalej. - Tak duże wychudzenie wiąże się z osłabieniem organizmu. Miewała pani ostatnio bóle głowy, była nadmiernie zmęczona, słaba?- zapytał, a ja cały czas patrzyłam się w jego oczy. Próbowałam coś wyczytać z nich. Może odrazę w stosunku mojej osoby? Nie.
- Nie wiem, może trochę- Megan naprawdę nie wiesz jak się czujesz? Idiotka.
- Co to znaczy?
- Tak byłam zmęczona, troszeczkę osłabiona, ale dało się przeżyć z resztą to wiąże się z moją pracą, no a bóle głowy, przecież to normalne, że są.
- Dobrze...ale niech pani pozwoli, że to ja będę stawiać diagnozę.- przewróciłam oczami, a on zgromił mnie wzrokiem - nie powinna pani tego ignorować. - wydawałeś się być miły...-  Podejrzewamy u pani anemię hemolityczna, do tego doszła jeszcze duża utrata krwi z powodu cięć- spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, co znaczyło hemolityczna? Nie musiałam go nawet pytać a on już zaczął mi to wyjaśniać. Czytasz mi w myślach? - Dobrze już tłumaczę.. z  powodu głodzenia się, nie przyjmowania pokarmów, organizm jest slaby ale to już wiemy, otóż czerwone krwinki, które wytwarza twój organizm zbyt szybko umierają, ale też te nowe za wolno się wytwarzają. Rozumiesz o co mi chodzi?- pokiwałam potwierdzająco głowa, ale tak, nie wiem o co chodzi.- No właśnie i wtedy tworzy się takie koło i jest niedobór krwinek. Takiej choroby nie da się wyleczyć do końca ale można łagodzić jej objawy poprzez tabletki i stałe antybiotyki.
A co to wyjścia ze szpitala. To za dwa dni może cię wypiszemy.
- A mogłabym wypisać się na własne życzenie?
- Tak ale ryzykujesz...
- W takim razie proszę przygotować wypis- zanim pozwoliłam mu dokończyć wyskoczyłam z łóżka, było mi słabo i kręciło mi się w głowie, ale da się przeżyć. Spojrzałam na twarz doktorka, był zdziwiony moim zachowaniem, wyglądał całkiem śmiesznie.
Przebrałam się w swoje rzeczy i poszłam zaczekać na korytarzu na wypis.
Kiedy go dostałam tryskałam radością, Dostałam jeszcze kilka rad typu: więcej jedz, bo znowu się zobaczymy, uważaj na siebie i bierz codziennie leki.

****

Siedzę już od godziny przed telewizorem. Czekam na Liz, która niedawno dzwoniła. Mówiła, że jest na mnie wściekła, bo nie odbieram od wczoraj, a jak ona nie odbiera przez tydzień to jest dobrze? Hahah.
 -Pizdo! Gdzie jesteś mała szmato?! - usłyszałam głos mojej przyjaciółki i momentalnie na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. A chwilę później jej sylwetka pojawiła się w dużym pokoju.
-Jesteś!- nie mogłam napatrzeć się na nią, cała kipi złością dawno nie widziałałam tak wkurzonej Liz- I co się śmiejesz małą suczko?- zapytała podirytowana moim zachowaniem, ale już po chwili i na jej twarzy zagościł uśmiech. - O jezu! Meg.- przybiegła do mnie i spojrzała na moje zabandażowane ręce. Pokręciła głową a jej twarz posmutniała, stała się opiekuńcza. Tak w jednej chwili. Zawsze mnie to zastanawiało. Jak ona to robi raz jest wściekła, raz jakaś inna. Co?
- Przestań.- odpowiedziałam.
-Przestań?! Co mam kurwa przestać? To, że sobie coś zrobiłaś a ja nawet nie wiem dlaczego?
-Lizzz- mówiłam błagalnym głosem.
- Wiedziałam... To ten dupek!
-Nie on mi....
- Mówiłam, mówiłam kurwa, że cię skrzywdzi!
- Ale...
- Nie broń gnoja! Drań! - ałć zabolało, tak o nim myśli? Tak źle?
- Ale to kurwa nie on!- krzyknęłam w obronie mojego przyjaciela.
- To kto do cholery?- powiedziała już nieco spokojniej a ja w głowie szukałam jakiegoś kłamstwa, żeby zaspokoić jej troskę.
- Nikt.
- Ta nikt kurwa. Pierdole weźcie mi tą sukę.- zaczęła przeklinać pod nosem, zawsze to robi kiedy jest wściekła, wyzywa mnie od najgorszych ale wiem, że naprawdę tak nie myśli.
- Byłam w szpitalu.- postanowiłam jej powiedzieć nie chce okłamywać jej w tak dużym stopniu, a po za tym jest moją przyjaciółką i ma rację. Martwi się o mnie.
-Co kurwa?! Nie zadzwoniłaś po mnie?!
- Nie zgadniesz co mi powiedział. - uśmiechnęłam się. Nie wierzyłam w tą cała anemię. Pewnie gościu przechodzi wiek średni i mu się przestawia już w głowie.
- No chyba jak mi nie powiesz to nie będę wiedziała- powiedziała poddenerwowana, ale już nieco spokojniejsza.
- PODOBNO mam anemię.
- Mówiłam ci, że coś z tobą nie tak. To pewnie przez to, że nic nie jesz ja cię już kurwa pizdo przypilnuję, zabiorę cię na taka wyżerkę... mmm pycha.
- Głuptas- zaśmiałam się pod nosem. Kocham tego debila.
- Okej wleciałam tylko na chwilę, bo idę na drugą randkę. - powiedziała zadowolona z siebie. Wiem, że to chamskie, ale cieszyłam się, że idzie. Muszę przyznać, że jestem zmęczona. - Ale najpierw zjesz przy mnie miskę płatków.- Spojrzałam na nią zdziwiona, a ona zaśmiała się. Oj czyżby jej się humorek poprawił? - Okej dzisiaj ci odpuszczę ale jutro idziemy na jedzenie. Przypilnuję cię.- groziła mi? hahha.
- Pa.- pożegnała się a ja z powrotem położyłam się na wygodnej kanapie i zaczęłam oglądać mój ulubiony serial, przerwał mi dzwonek do drzwi, byłam pewna, że to Liz, ale myliłam się.
Otworzyłam drzwi i już chciałam dać mały wykład mojej przyjaciółce na temat ciągłe zapominania zabrania ode mnie swoich rzeczy.
Jednak nikogo nie zastałam. Pomyślałam, że to kolejny głupi żart jakiś małolatów, ale teraz też byłam w błędzie.
Na wycieraczce dostrzegłam malutką karteczkę.
Kiedy przeczytałam treść zamarłam.

" Wczoraj patrzyłem jak umierałaś. Przyjemny widok, ale jeszcze nie nacieszyłem się tobą córeczko.
Mam dla ciebie jeszcze wiele niespodzianek, a ta ostatnia zabierze ci dech w piersiach. Więc nie kombinuj, bo następnym razem będę patrzył jak umierasz. Zaczynamy zabawę! 
Z pozdrowieniami
Twój ukochany tatuś"

Nie wierzę, po raz kolejny nie wierzę, zrobiło mi się słabo, czuję jak o raz kolejny tracę grunt pod nogami, ten dzień jest o wiele gorszy niż wczorajszy.
Upadłam bezsilnie na podłogę, dałam upust emocjom, łzy leciały strumykiem, na kartce pojawiały się kolejne łzy.
Czyli nie kłamał.


_____________________________________________________________________________________

HELOŁŁŁ CZŁEKI!!!

1.NAWET NIE WIECIE ILE RADOŚCI SPRAWIŁO MI CZYTANIE TYCH WASZCZYCH SUPER KOMENTARZY <3 DZIĘKUJĘ WAM, CHYBA PO RAZ PIERWSZY PRZECZYTALIŚCIE MOJĄ NOTKĘ I JESTEM Z WAS DUMNA MOJE KOCHANE SERDUSZKA <33
MOJE DZIECI <3

2. JUPIIIII, HURAAAAA OŁ JEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
MAMY JUŻ PONAD 2000 WYŚWIETLEŃ *OKLASKI* I CHYBA Z 115 KOMENTARZY !!!!!
DZIĘKUJĘ WAM ZA WSZYSTKO, MOŻE DLA WAS TO NIE WIELE I PEWNIE TERAZ MYŚLICIE SOBIE, ŻE TO JEST NIC! ALE DLA MNIE TO GIGANTYCZNY, PRZEOGROMNY SUKCES!
UWIELBIAM PISAĆ, CO JUŻ POWTARZAŁAM WIELE, WIELE RAZY.
DZĘIKUJĘ KAŻDEMU CZŁOWIECZKOWI, KTÓRY NABIJE MI TO JEDNO JEDYNE WYŚWIETLENIE, CHOCIAŻ BLOG MU SIĘ NIE SPODOBA, JA JEDNAK JARAM SIE JAK GŁUPIA, ŻE KTOŚ TU ZE MNA JEST.
JEDNAK WYRÓŻNIĆ MUSZĘ GRUPĘ, KTÓRA KOMENTUJĘ, TO ONA DAJĘ MI WIELKIEGO KOPA W DUPĘ, BY POŚWIECIĆ TROSZKĘ CZASY KAŻDEGO DNIA
I NAPISAĆ COŚ DLA WAS.
JESZCZE RAZ
BARDZO
BARDZO
BARDZO
BARDZO
WAS
KOCHAM!!!!

3. JESZCZE TYLKO JUTRO I WOLNE!!! JUpiii <3
ŻYCZĘ WAM MIŁEGO WOLNEGO. KOCHANI :***

Z TEGO OTO POWODU, ŻE JEST TROCHĘ CZASU WOLNEGO A JA MAM JESZCZE REKOLEKCJE OD PONIEDZIAŁKU NIE WAŻNE DLACZEGO PO ŚWIETACH, MOŻE WY TEŻ TAK MACIE NIE WIEM.  TO JEŚLI DACIE RADĘ SKOMENTOWAĆ BLOGA, BĘDĄ DWA ROZDZIAŁY, KTÓRE JUŻ SĄ W TRAKCIE PISANIA. SOŁ RUSZCIE SWOJE DUPCIE!!hah xd


5 KOMENTARZY= NEXT
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

PS przepraszam, że się tak rozpisałam no ale cóż, BYWA XD
Do zobaczenia.




sobota, 26 kwietnia 2014

Rozdział 12

"Nie możesz zmienić przeszłości, ale przeszłość zawsze
powraca, żeby zmienić Ciebie. Zarówno twoją
teraźniejszość jak i przyszłość"
~ Jonathan Carrol
 
 
Otworzyłam oczy dostrzegłam, że to mój nie mój pokój i dopiero po chwili zorientowałam się, że wczorajszą noc spędziłam u Liama.  Leżał obok mnie i  przypatrywał się  każdemu ruchowi, który wykonywałam. Uśmiechnął się, kiedy zauważył, że już nie śpię. Podniósł się na łokciu i złożył miękki pocałunek na moim czole.
Wstał, a ja śledziłam jego ruchy puki nie znikł z zasięgu mojego wzroku. Posmutniałam, bo myślałam, że poleżymy i pośmiejemy się razem tak jak wczoraj.
Postanowiłam zrobić to samo co Liam i poszłam ubrać się we wczorajsze rzeczy. Rozczesałam moje włosy i upięłam w wysokiego, luźnego koka. Gotowa zeszłam na dół i zobaczyłam Liama, który trydził się z przyrządzeniem naleśników. Kiedy go obserwowałam, zauważyłam, że przyrządzane naleśniki zamienił na coś łatwiejszego. Zaśmiałam się pod nosem i ruszyłam w jego kierunku.
Objęłam go w tali i stając na palcach cmoknęłam go w szyje. Zabawnie mruknął i pocałował mnie w usta.
- Lubisz jajecznice ? - zapytał z uśmiechem na twarzy. Niestety ale znowu zepsuję tak miłą atmosferę.
- UM... Liam ja nie chce. - uśmiechnęłam się i nalałam sobie szklankę wody. - Co dzisiaj robimy ? - zapytałam podekscytowana. Kolejny dzień z nim przyprawiał mnie o zawroty głowy.
- Dzisiaj niestety nic muszę iść do pracy. Ale mogę przyjść później do ciebie i obejrzymy jakiś fajny film. - skinęłam głową i podąrzając krok w krok za Liamem. Usiadłam na miękkiej kanapie w salonie. Muszę przyznać, że gdybym została w tym wielkim domu sama, już dawno bym się zgubiła - Niestety nic z tego dopóki nie zjesz śniadania. - posłał mi ten szatański uśmieszek i postawił przede mną cały talerz jajecznicy. Na samą myśl o jedzeniu mdli mnie a co dopiero jeśli mam to zjeść. - Jesteś strasznie chuda zastanawiam się czy ty w ogóle coś jesz, jeśli nie to w moim towarzystwie będziesz jeść za dwóch. - pokazał mi język i zabrał się za jedzenie swojej porcji. W sumie to nie jadłam zbyt dużo a nawet nie miałam na to ochoty. Minione wydarzenie mi na to nie pozwalały.
Nie przełknę tego. Nie ma mowy. Odsunęłam talerz od siebie i wygodnie rozłożyłam się na sofie. Widziałam tylko jak linia jego szczęki zarysowuję się coraz bardziej a ja nie wiem czy mam się bać czy śmiać, bo w pewnym sensie to śmieszy mnie jego zachowanie, ale nie ważne. Z powrotem przysunęłam do siebie talerz. To mój pierwszy normalny posiłek od wielu, wielu dni. Czułam jak niektóre kawałki z trudem przemykają przez moje gardło a nawet przez chwilę miałam wrażenie, że tam zostają, kiedy ubyła już połowa posiłku zdecydowałam, że więcej nie dam rady. Zabrałam pusty talerz chłopaka i zaniosłam do kuchni. Kiedy już chciałam brać się za zmywanie on odebrał ode mnie talerze i włożył do zlewu. - Ja umyję. Aniołku. - posadził mnie na blacie, nie sprzeciwiałam się co było kompletnie nie w moim stylu. Być może, że za bardzo się objadłam co skutkowało tym, że z trudem się poruszałam. Byłam spokojna jak baranek. Siedziałam i robiłam to co mi kazał.
Niestety brak jego koszulki mi to uniemożliwiał za każdym razem kiedy nie chciałam patrzeć się na jego nagi tors właśnie to robiłam. Wywoływałam u niego tylko uśmiech a ja z minuty na minutę rumieniłam się coraz bardziej. LIAM!! TY CHUJU! PRZESTAŃ!

******

Nie mogłam się wreszcie doczekać, kiedy Liam w końcu przyjdzie.
Całe popołudnie przesiedziałam w domu, w dresach z herbatą kocykiem i pilotem tak jak mi się to marzyło od wielu dni. Jednak brakowało mi czegoś.
Przyzwycziłam się już, że od jakiegoś czasu ktoś jest obok mnie.
Chociaż tak nie powinno się dziać, nie powinnam dalej w to brnąć...
Ktoś do kogo się mogę przytulić, pocałować. Pusto tutaj bez niego.
Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi gwałtownie podniosłam się z kanapy.
Już chciałam skakać z radości kiedy moim oczom ukazał się widok męszczyzny. O nim chciałam zapomnieć ale cały czas miałam to utrudniane. Zamarłam nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Mój oddech przyśpieszył czułam jak jego widok po prostu mnie załamuję. Stałam i patrzyłam na człowieka, który zniszczył mi życie. Wszystko o czym tak długo starałam się zapomnieć znowu wracało.
Mama. On. Sam. I w tym wszystkim gdzieś zagubiona ja. Miałam ochotę strzelić mu z liścia, wykrzyczeć w twarz jak bardzo go nienawidzę, jednak tą ochotę przyćmił ogromny strach.
Uśmiechał się a ja trzęsłam się ze strachu. Nie widzieliśmy się od czasu pogrzebu. DRAŃ
- Nie wpuścisz taty ? - zapytał z sarkazmem. Jeszcze się kurwa pytasz?  Dosłownie wepchnął się do domu, a ja nie potrafiłam go powstrzymać, bo jak?! Dlaczego jestem taka pyskata i odważna w swojej głowie?  Potajemnie chciałam zabrać telefon i zwyczajnie zadzwonić na policję, ale wyśledził moje ruchy. - Jeśli to zrobisz nie żyjesz. Odłóż ten telefon- ostanie słowa wysyczał wyraźnie przez zęby. Wzdrygnęłam się na widok broni, która ustawiona była wprost na mnie. Przeraziłam się. - Daj mi telefon! - Posłusznie wykonałam jego polecenie. Każdą chwilą bałam się coraz bardziej. Jeszcze nigdy nie byłam tak pewna tego, że zaraz umrę. Gdzie jest Liam?!  Musi przyjść zawsze jest kiedy dzieję mi się krzywda.
Wtedy przypomniała mi się nasza rozmowa : 'Już nigdy nie pozwolę ci tak nisko upaść
                                                                   Obiecujesz ?
                                                                    Obiecuję.'
Do moich oczu zaczęły napływać łzy, kiedy z każdym kolejnym krokiem był coraz bliżej MNIE, ja instynktownie zaczęłam się oddalać, kiedy coś mnie zatrzymało, ściana. Koniec mojej ucieczki. Moje serce zaczęło bić jeszcze mocniej kiedy jego wredny pysk zawisł nad moją twarzą. Świr. Koniec mnie. Żegnaj okrutny świecie.
- Dlaczego się tak zmieniłeś ? - jednak zdobyłam się na odwagę i zapytałam drżącym głosem. Cała drżałam ale to pytanie już od dawna cisnęło mi się do ust  nie jednak było okazji, nie mówię, że to jest ta okazja ale być może już nigdy się tego nie dowiem. - Dlaczego zniszczyłeś to wszystko ?  - mój strach znikał, pojawiała się za to złość, żal, nienawiść... . Jego przeklęty wzrok wypalał dziury w moim ciele.  Za uwarzyłam-wahał się. Taki skurwesyn?! Może on jeszcze ma coś  w sobie?  Lub może mi się przewidziało ? Pewnie tak. On nie ma serca, bezduszny, bezuczuciowy, nie znam go, nie poznaję.
- Nie wiem podoba mi się jak ktoś cierpi. Lubię jak się mnie boją. Ty też to robisz. - nie mam stac spokojnie koło mordercy i opowiadać sobie suchary. Nie znam tego człowieka. Obawiam się, że mój ojciec już nie wróci...
- Nie boję się ciebie. Jesteś żałosny. Nienawidzę cię, zniszczyłeś wszystko co miałam, co kochałam! Jesteś nic nie wartym gnojem!- wykrzyczałam mu to wszystko prosto w twarz, gdy poczułam ból i pieczenie na policzku. Uderzył mnie? No cóż nie żałuję tego co powiedziałam. - Rozgryzłam cię, cierpisz, jeszcze nie wiem dlaczego, ale zakrywasz to uczucie bólem, którym sprawiasz innym.
- Zamknij się!!-krzyknął na co gwałtownie podskoczyłam. Nadal był blisko aż za blisko. - Wkurwiasz mnie tym gadaniem. Wcale mnie nie znasz. Teraz jestem sobą, kocham sprawiać ból innym i patrzeć jak się męczą a wy. Dobrze wiesz, że te wydarzenie to dopiero początek naszej gry. Jestem dobrym ojcem i przygotowuję cię na gorsze.
- Nie mam ojca! -  Nagle z kieszeni swoich spodni wyciągnął tajemniczę urządzenie ale kiedy przyłążył je mi do gardła wiedziałam, że to był nóż.
- Masz jeszcze kurwa coś do powiedzenia?!- zapytał a ja pokiwałam głową.- No i dobrze. Bo jeśli mnie wkurzysz to za długo się nie pobawimy. Córeczko-  Czułam zimne ostrze tuż przy mojej krtani i czekałam aż tylko wbiję je głębiej, poczuję ból i nicość. - Skończysz jak twoja matka. Kolejna suka to zabicia.
- Nie mów tak o niej!- krzyknęłam a on przejechał ostrzem po mojej szyi sprawiając, że z rany zaczęła sączyć się krew. BOLI ja...k. Pali.
- Jesteś wygadana. To źle. Wkurwiasz mnie.- powiedział, kiedy do moich uszu dotarł znajomy dźwięk dzwonka.- To pewnie twój kochaś - spojrzałam na niego przerażona skąd on o nim wie ?!
- Odczep się od niego! - jeśli mu coś zrobi  od razu gnoja zastrzele. Fala złości przelala sie przez moje ciało. Chciałam już coś powiedzieć ale po raz kolejny mi przerwał.
-Pozwoliłem ci się kurwa odezwać? Mam wjebać ci kulkę w łeb? - A żebyś wiedział. Z chęcią wjebie ci kulkę w łeb - A teraz słuchaj.Jeśli powiesz mu o naszym spotakniu skrzywdzę kogoś z twojego otoczenia. A ja będę wiedział o wszystkim, wiem co robisz, wiem gdzie jesteś wiem co jesz o każdej godzinie , o każdej porze. Nie przechytsysz mnie. Suko. - powiedział a ostrze, które trzymał przy mojej szyi znikło wraz z nim. Próbowałam się uspokoić ale nie dałam rady, nadal nie otwierałąm drzwi a komórka wibrowała gdzies w głębi mieszkania. Łzy płynęły ciurkiem po moich policzkach. Ból przelewał się z ulgą. Złość ze smutkiem. Wszystko mnie boli tak cholernie. Niszczy mnie i to mu się naprawdę podoba. Byłam niemiła, byłam suką ale nie aż taką, żeby zasługiwać na to co dzieję się teraz w moim życiu. Gdybym miała prawo wyboru urodzić się czy nie i wiedzieć o tych wszystkich teraźniejszych i przeszłych zdarzeniach, w życiu nie zgodziłabym się na to.
Co zrobiłam?! Chce to naprawić. Proszę. Łkałam, nie mogłam się uspokoić. To wszystko to już niestety za wiele. Za wiele dla mojej psychiki, za wiele by dalej żyć normalnie. Co mam do cholery zrobić?! Dlaczego od razu mnie nie zabił?! Dlaczego?
Chciałam zrobić cokolwiek, ale nie mogłam. Chciałam mu powiedzieć ale nie mogłam. Nie chce, by ktoś prze ze mnie cierpiał a tym bardziej nikt kto jest dla mnie ważny.



____________________________________________________________________________________


SIEMANO KLUCHY!

CZYTACIE MOJE NOTKI? JEŚLI TAK NAPISZ W KOMENTARZU czytam LOLZ
NIE NO PO PROSTU SPRAWDZAM, BO CHCĘ BO NIE WIEM CZY JESTEŚCIE ŚLEPI CZY WŁOSY WAM PRZYSŁANIAJĄ OCZY ALE PISZĘ 5KOMENTARZYNEXT!
NAPRAWDĘ?
TO DZIWNE, ŻE PRZY CHYBA 9 BYŁO 6 KMENTARZY A PRZY OSTATNIM BYŁY LEDWO 3.
OH REALLY?!
REALLY ?!
REALLY?!

OKEY. NOTHING.

PO PROSTU SMUTNO MI :( BO NIE MAM MOTYWACJI.

EJ ALLE JEŚLI  SĄ JACYŚ LUDZIE TO MOŻE DAŁABYM WAM JAKIEŚ FAKTY O MNIE WZGLĘDEM TEGO, ŻE JUŻ NIEDŁUGO 2000 WYŚWIETLEŃ I PONAD 100 KOMENTARZY.
NO NIE WIEM JAK NA MNIE TO OGROMNE OSIĄGNIĘCIE I SIĘ JARAM. WIĘC JEŚLI BĘDĄ CHOCIAŻ, BY 2 TAKI. TO ZROBIĘ TAKIE COŚ.
MOŻE 10 FAKTÓW
MAYBE 15 LUB 20 ZOBACZĘ ALE MUSZE MIEĆ TO WASZĘ ''DOBRY POMYSŁ, ZRÓB''
OŁ JE


WŁAŚNIE JEST 2:50, AJADODAJĘROZDZIAŁJAKIHARTKOR xD


                                                                    DAM WAM JESZCZE JEDNĄ

                                                                                   SZANSĘ :)


                                             
                              5 KOMENTARZY
                                            =
                                        NEXT


PS ZAPRASZAM RÓWNIEŻ NA MOJEGO TWITTERA :)
https://twitter.com/LouissIsMyAngel NIE GRYZĘ WIĘC MOŻNA NAPISAĆ :))))) XD

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 11

- Gdzie jedziemy ? - zapytałam zaciekawiona.
- Księżniczki są cierpliwe. - powiedział i posłał ten piękny uśmiech w moją stronę. Wydęłam usta w nie zadowoleniu i złożyłam swoje ręcę na piersiach. - Zaraz będzięmy. - spojrzał się na mnie i złaczył nasze dłonie.


- Liam !! Liam Uważaj !! - próbowałam coś zrobić ale jedyne co udało mi się zuwarzyć to drugie auto pędzące w naszą stronę. Wylądowaliśmy na drugim pasie! Przez chwilę nie wiedziałam co się dzieję. Spojrzałam na Liam'a który był przerażony- Kocham cię! - szepnęłam w jego kierunku. Wiadomo było, że to koniec wypowiedziałam te dwa ostatnie słowa, które już dawno powinny wypłynąć z moich ust. Czy to właśnie śmierć zawsze musi uzmysłowić człowiekowi jak coś jest dla niego ważne? Poczułam mocne uderzenie i ból. Słyszałam jak moje chrupkie kości po prostu łamią ze względu na zetknięcie się z twardym wnętrzem auta. Bolało. Oczy, które tak bardzo chciałam, żeby pozostały zamknięte, wygrały, ujrzałam bezwiedne ciało Liama. Był przytomny, poturbowany posłał mi uśmiech pełen bólu. Chciał coś powiedzieć ale nie usłyszałam nic. Z jego ust mogłam wyczytać jedynie te kilka wspaniałych słów. Też Cię Kocham Księżniczko.
Poleciała jedna samotna łza, gdy ujrzałam jak  uchodzą z niego resztki życia. Czułam się jakby ktoś wyrywał mi serce prosto z piersi. Mój aniołek umarł a ja nie byłam w stanie mu pomóc. Nie zdążyłam się nacieszyć  moim księciem. Tutaj. Na ziemi. Chociaż wiem, że czeka nas raj jest mi smutno. Czuję ból palący ból w piersi. Serce powoli staję. Ciało bezwładnieje. Zamykam oczy i wiem, że moja historia dobiega końca.
Nasza historia dobiega końca.
Żegnam świat, który sprawił mi tyle cierpień i jestem szczęśliwa, że jedno z moich marzeń właśnie się spełnia.
To już jest tylko koniec. Nie ten koniec, który sobie wyobrażałam

*               *

*               *

*               *

*               *

*               *

*               *

- Księżniczko. Pobudka. Już jesteśmy. - słyszałam czujeś głosy. Powoli ocknęłam się i dostrzegłam Liama, ktory zwisał nade mną. Ucieszyłam się, że go widzę.
Czyli to tylko sen ? Jaka ulga.
Liam zabrał mnie na ręce i jak malutkie dziecko wyjął z samochodu. Dał mi małego buziaka w nosek i wyskoczyłam z jego objęć.
- Gdzie jesteśmy ? - zapytałam ale on nie odpowiedział mi tylko wplótł swoją dłoń w moją i pociągnął przed siebie. Byliśmy na parkingu a drzewa ukrywały to dokąd zmierzaliśmy.
Spojrzałam w górę i moim oczom ukazało się wielkie wesołe miasteczko. Zaśiałam się i przytuliłam sie do Liama.
- I co zaskoczona ? - pisnęłam i rzuciłam się w jego ramiona. Pocałowałam go w policzek i podziękowałam. - Wybieraj gdzie idziemy najpierw... - powiedział a ja rozejrzałam się do okoła siebie i co chwila zmienialam zdanie aż w końcu zdecydowałam się na wielką kolejke górską. Wskazałam wybraną rzecz Liamowi a on gwizdnął z zachwytu. - Odważna jesteś. - zaśmiał się i kiedy chciałam już płacić za swój bilet on odepchnął mnie od kasy. - Ja płacę. - wyszczerzył swoje przerażająco białe zęby. Zgromiłam go wzrokiem ale postanoiwłam sie nie kłócić, bo i tak on postawi na swoim i tak albo wybuchnie z tego jeszce jakaś kłótnia i te dobre chwilę się skończą.
Usiedliśmy w wagonach wybranych przeze mnie. Moim zdaniem te na środku były najbezpieczniejsze.  Nie wyglądały tak groźnie jak tamte. W sumie to ja już nie chcę. To jest za wielkie.
Zawachałam się ale w końcu usiadłam. Liam nie mógł powstrzymać swojego uśmiechu a ja znów posłałam mu groźne spojrzenie, które nie było groźne bo wpędziłam go w jeszcze większy atak panicznego śmiechu.

************
- Gdybys widziała swoją minę. Liam, Liam - przedrzeżniał mnie a ja uderzyłam go i przyśpieszyłam kroku. - Oj nie obrażaj się. Haha. - złapał mnie za rękę i przyciągnął do swojego torsu. Zauważyłam, że przygryzam wargę dopiero wtedy gdy on uwolnił ją z pomiędzy mojego uścisku. - Jesteś taka piękna. Księżniczko. - wyszeptał i złożył pocałunek na mojej szyi. - Gdyby nie to, że tak bardzo mi na tobie zależy już dawno bym cię przerżnął. Kochanie. - zarumieniłam się. Na jego twarzy po raz kolejny zagościł ten głupitki uśmieszek, którego tak dawno nie widziałam i widzieć nie chciałam. Pomimo tego nie zepsuł atmosfery pomiędzy nami. Gładził mój policzek cały czas wpatrując się w moje oczy. Lekko się nachylił i złożył kolejny pocałuek tym razem na moich ustach, kiedy chciał oderwać się ode mnie, ja przyciągnęłam go ponownie a zwykły pocałunek przerodził się w namiętny. Całował mnie tak zachłannie a zarazem delikatnie, dokładnie tak jak to sobie wyobrażałam. Nasze języki toczyły ze sobą wojnę. Miłosną i zawziętą wojnę. Nasze oddechy były przyśpieszone nie przerywaliśmy ani na chwilę. W pewnym momencie oderwał się od moich ust i spojrzał głęboko w  oczy tak jak by szukał jakiego kolwiek zawachania. Nie było go w ani jednym stopniu.
To co, że ludzie się patrzyli się na nas jak na... Ehem.  byłam z nim w naszym świecie.
Uczucie, którego jescze nigdy dotąd nie czułam całkowicie zawładneło mną.
Zakochiwałam się w tym Liamie, który stał tutaj. W sumie nie obchodziło mnie już jaki był. Najważniejsze by to był on.
Przy mnie. Chronił mnie. Czuwał. Był moim aniołem. Obiecuję, że i ja będę jego......



___________________________________________________________________________________

HEJ! NIE MA 5 KOMENTARZY NO ALE TO CO.  POSTANWIŁAM SIĘ ZLITOWAĆ I WSTAWIĆ CAUSE TODAY IS NEW VIDEO ONE DIRECTION!!! yeah! JA TAM CAŁY CZAS GWŁACĘ MYSZĘ xd.
BOŻE MOJA REKCJA NA POCZĄTKU SIE ŚMIAŁAM PÓŹNIEJ RYCZAŁAM, pOTEM NAŚLADOWAŁAM ICH RUCHY Z TELEDYSKU I ZNOWU RYCZAŁAM I RYCZAŁAM I TO SAMO I ZNOWU POTEM SIĘ ŚMIAŁĄM I TAK W KÓŁKO. tO BYŁO CHORE. NADAL JESTEM ROZDRATA BO ONI SĄ TACY DOROŚLI W TYM TELEDYSKU A LOUIS JEST TAKI NIE SWÓJ! JA CHCE ICH Z POWROTEM. ONE DIRECTION COME BACK!

ehhhhhhhhhhhhh I ZNOWU PŁACZĘ. :'(((((

A TO DO TYCH KOMENTARZY TO WIEM, ŻE MACIE TEGO BLOGA W CZTERECH LITERACH I ŻE ON WAM SIĘ NIE PODOBA ALE JA TAK CZY SIAK JA PISZE DLA SIEBIE DLA WAS TEŻ ALE GŁÓWNIE Z WŁASNEJ PRZYJEMNOŚCI. THANKS.




SOŁ  RUSZAMY DUPCIE I GWAŁCIMY REPLAY!!!!!!!! OŁ JE <333



LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ,
LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ
LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ,
LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ, LOUIS TO MÓJ MĄŻ

CO??? NIE NICCC <3 KOMENTUJ !!!


                                               5 KOMENTARZY
                                    =
                                NEXT
                  WCZEŚNIEJ NIE DODAM.!


PS: TAK WIEM DAŁAM CIAŁA ALE WYBACZCIE :D

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 10

Wspomnienia z wczorajszego dnia wywoływały u mnie uśmiech, który już od dawna sam z siebie nie gościł na mojej twarzy. To było magiczne, kiedy wtopiłam się w jego miękkie wargi....... Wdychałam, na myśl o kolejnym takim. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Muszę przyznać, że z każdą kolejną chwilą pragnę go bardziej i bardziej. Nie chodzi tu od razu o seks. Raczej o  jego bliskość i ciepło. O to z jaka czułością się  na mnie patrzy a kiedy posyła mi ten niebiański uśmiech. Mam ochotę pocałować go po raz kolejny. Kocham jego głos. Kocham gdy nazywa mnie księżniczką. Wtedy czuję się komuś potrzebna, bo przecież od tak sobie by mnie nie pocałował ? To musiało coś znaczyć chyba, że po prostu moja cholerna naiwność znowu się uruchamia. Oby nie. Mam nadzieję, że to było prawdziwe.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos mojej przyjaciółki, która wpadła do mojego pokoju jak opętana.
Mruknęłam z nie zadowolenia, kiedy po drugiej stronie łóżka znalazła się Liz i dała mi klapsa na dupę.
- Kobieto ! Mam wolne ! Daj mi pospać ! - zwaliłam ją z łóżka i zakryłam głowę kołdrą. Nie mam ochoty wstać nie spałam przez północy a teraz jest dopiero 10 !!! Wyrwała mi pościel a ja postanowiłam uledz i się jej nie sprzeciwiać i tak za cholerę bym nie wygrała. - Nienawidzę cię - mruknęłam i poszłam w kierunku łazienki, żeby się ogarnąć, kiedy wróciłam na łóżku czekały już uszykowane rzeczy przez Liz. Poczułam się jak 5 latka, której mama szykuję rzeczy. - Coś ty taka podekscytowana ? - zapytałam ciekawa.
- Zaraz ci powiem. Gotowa? - pisnęła i pociągnęła mnie w stronę wyjścia. Nie zdąrzyłam nawet pożegnać się z babcia, a już ona wyciągnęła mnie z domu. Jak bym sama nie mogła wyjść. Czując zimne powietrze uderzające w moje ciało poczułam złość, że Liz zwyczajnie nie pozwoliła zaszyć mi się w domu pod kołderką z ciepłym kakaem z pilotem w ręku.  - No to słuchaj ! - powiedziała podekscytowana. Spojrzałam na nią zdziwiona, to na pewno ona ? - Pamiętasz tego chłopaka, który podobał mi się rok temu ? - mruknęłam krótkie tak a ona wyszczerzyła się w moim kierunku. - Teraz słuchaj ! - cały czas cię słucham pizdo. - Zaprosił mnie ! Zaprosił mnie na kolację ! - zakrztusiłam się własną śliną.
- To nie mogłąś mi tego w domu powiedzieć ! musiałyśmy wychodzić! - mówiłam cały czas obrażona. Zwyczajnie mnie wkurzyła.
- Idziemy na zakupy. Leniu. - mruknęłam niezadowolona i posłałam jej  spojrzenie typu  JUŻ NIE ŻYJESZ a w myślach knułam plan zemsty. - Boże nawet nie wiesz jak się cieszę!! - tak ja też i to strasznie. Cieszyłabym się jeszcze bardziej gdybym mogła iść spać. - IIIIII Fajnie nie??!?!?!? - zapiszczała co wywołało u mnie nagły napad śmiechu. Kochałam gdy to robiła, to takie nie w jej stylu, po za tym dziwnię brzmiało. Przytuliła się do mnie a ze mnie cały stres spłynął jak po deszczu.
******
- Całowałaś się z nim ?! - wydarła się na cały sklep tym samym zwracając na nas uwagę innych osób zarumieniłam się i starałam się ją uciszyć, ale jej się niestety nie da. - To jakiś psychol ! Ty weź nie pierdol, że on ci się podoba. - pokiwałam potwierdzającą głową. Słyszałam jak walnęła sobie w twarz i pod nosem wypowiedziałą kilka przekleństw.
- Ale on nie jest taki zły. Musiałabyś go pozna.... -
- Poznać ? No chyba cię dziewczynko popierdoliło ! - przerwała mi i ponownie wybuchła. Schowałam twarz w dłonie. Jaki wstyd. Co drugi przechodzień posyłał nam pytające spojrzenia. - Już ja ci go z głowy pizdo wybiję. - wymamrotała pod nosem i posłała mi przerażające spojrzenie.
- Nie wybijesz. - powiedziałam i ruszyłam przed siebie. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu i obróciłam się, żeby zobaczyć jego twarz.
- Megan. Ja po prostu się martwię. Tak wiele przeszłaś nie chce żebyś znowu cierpiała. - jej głos stał sie opiekuńczy i ciepły a rysy twarzy gwałtownie złagodniały.
- Pozwól mi podjąć jakąś decyzję w życiu. Jeśli mnie skrzywdzi to tylko i wyłącznie sobie na to zasłużę, ale ja mu wierzę i może nie jestem do końca pewna ale mam nadzięję, że nic mi nie zrobi. - pokiwała głową.
- Ja cię na pewno pocieszać nie będę. Uprzedzam. - zaśmiałam się z jej słów ona również się uśmiechnęła.
- Kocham cię durniu. - przytuliłam ja a ona odwzajemniła mój uścisk.



____________________________________________________________________________________
 HEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEJ


NO TO WRACAM. ŻADEN WIELKI POWRÓT ALE JEST!
NO TO KOLEJNY ROZDZIAŁ.
ROZDZIAŁY ERAZ BĘDĄ POJAWIAĆ SIE CZĘŚCIEJ I TO OD WAS ZALEŻY!


NIE WIEM CZY SIĘ CIESZYCIE ALE JA TAK BO WRESZCIE MOGĘ PISAJAĆ!
MOI RODZICE SIĘ NADE MNĄ ZLITOWALI. <3 CHYBA MNIE JESZCZE KOCHAJĄ.
cZYTAĆ CZYTAĆ CZYTAĆ! bO POZABIJAM.

AHA I MAM JESZCZE TAKĄ INNĄ SPRAWĘ.
POD TYM 'POŻEGNALYM' POSTEM BYŁ TYLKO JEDEN KOMENTARZ JESZCZE NAPISANY TYLKO PO TO ŻEBYM PRZECZYTAŁA CZYJEGOŚ BLOGA. ZROBIŁO MI SIĘ PRZYKRO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!11
DOBRA JUŻ NIC.


                                                       5 kOMENTARZY
                                    KOLEJNY ROZDZIAŁ